Rok 2025 jeszcze się nie skończył, a już można mówić o sporych stratach na rynku samochodów elektrycznych (EV). Coraz więcej światowych producentów – w tym Honda, Stellantis, Nissan, a wcześniej także Ford, Volvo czy Mercedes-Benz – rezygnuje z zaplanowanych premier modeli elektrycznych. To skutek zmian w polityce przemysłowej, gospodarczej i podatkowej, przede wszystkim w USA, które jeszcze niedawno wspierały rozwój elektromobilności.Portal WIRED przeprowadził ostatnio analizę rozwoju rynku samochodów elektrycznych na świecie. Autor tekstu zwraca m.in. uwagę, że pięć lat temu największe koncerny prześcigały się w zapowiedziach elektryfikacji oferty, chcąc nadrobić dystans do Tesli. Mercedes i Volvo obiecały pełną elektryfikację do 2030 roku, GM – do 2035. W międzyczasie jednak świat przeszedł przez pandemię, przerwane łańcuchy dostaw, a obecnie także przez zmiany legislacyjne i wzrost barier celnych, które uderzają w globalną sieć produkcji baterii i EV.
false

© Photo_Red Dot_UnsplashRząd USA, wcześniej hojnie dotujący sektor, teraz radykalnie ograniczył wsparcie, co – jak zauważa WIRED – niemal z dnia na dzień osłabiło perspektywy inwestycyjne wielu projektów. Przewidywania sprzedaży pojazdów elektrycznych i hybrydowych do 2030 roku zostały obniżone o 46 proc. w porównaniu z rokiem 2024 (dane: AlixPartners).
Które auta nie powstaną?
Wśród projektów, które w ostatnich miesiącach trafiły do kosza, znalazły się m.in. planowany przez Forda trzyrzędowy SUV elektryczny, z którego firma wycofała się latem 2024 roku, zmieniając swoją strategię na rzecz hybryd. Honda porzuciła niedawno ambitną serię pięcio- i siedmiomiejscowych SUV-ów EV, które miały zadebiutować w 2026 roku, decydując się zamiast tego na rozwój napędów hybrydowych. Mercedes-Benz zrezygnował z budowy nowej platformy MB.EA-Large, która miała być bazą dla kolejnych generacji luksusowych modeli EQS i EQE. Powodem była rozczarowująca sprzedaż dotychczasowych wersji tych aut.
Nissan wycofał się z planów wprowadzenia dwóch elektrycznych sedanów – jednego pod marką Nissan, drugiego pod marką Infiniti – uznając, że amerykański rynek oczekuje raczej SUV-ów niż klasycznych nadwozi. Z kolei Volvo zrewidowało swoją deklarację sprzed zaledwie trzech lat, w której zapowiadało pełną elektryfikację oferty do 2030 roku – dziś mówi o „dostosowaniu ambicji do zmieniających się warunków rynkowych”.
Nie zabrakło też spektakularnych porażek: Maserati zrezygnowało z elektrycznej wersji sportowego modelu MC20, tłumacząc, że klienci nie są jeszcze gotowi na tego typu auta. Apple po dekadzie tajemniczych prac zamknęło projekt własnego auta elektrycznego i autonomicznego – tzw. Apple Car. A startup Fisker ogłosił upadłość, zanim zdołał wprowadzić na rynek kompaktowego elektryka o nazwie Pear.
Adaptacja czy regres?
Eksperci podkreślają, że choć wycofywanie się z projektów może oznaczać porażkę, może też być oznaką racjonalizacji i szybszego reagowania na rynek. – Trwa nieustanna adaptacja i korekta strategii – mówi Mark Wakefield z AlixPartners. Tymczasem chińscy producenci, jak Nio czy Xiaomi, potrafią wprowadzić nowe modele EV w ciągu zaledwie dwóch lat. To tempo, z którym tradycyjne koncerny wciąż mają problem.
Wnioski
Artykuł w WIRED jasno pokazuje: mimo technologicznego postępu, elektromobilność napotyka istotne przeszkody – od zmian w polityce po realne ograniczenia rynkowe. Dla branży oznacza to nie tylko potrzebę szybszej adaptacji, ale i przewartościowania obietnic składanych jeszcze kilka lat temu.